#czerwonakartka #zglosNOP – biegunki, nasilona żółtaczka, zaburzenia odporności po szczepieniu

Rok 2007. Córka po szczepieniu w szpitalu na gruźlicę i żółtaczkę w wieku niecałych 4 tygodni trafiła do szpitala z powodu biegunek. W szpitalu stwierdzono zakażenie jelit bakteriami beztlenowymi Camphylobacter Jejuni oraz Clostridium Difficile. Szczepionka Hepavax gene 0430023, gruźlica BCG L-03206.
 
Stwierdzono, że te bakterie beztlenowe rozwinęły się u córki z powodu problemów z odpornością, gdyż miała zerowe IgA (dosłownie zero).  Przy jej stanie każda infekcja mogłaby się przerodzić w sepsę.
 
W szpitalu po cichu poinformowano mnie, że stan córki jest skutkiem zaszczepienia jej na żółtaczkę w szpitalu. Szczepionka obciążyła wątrobę tak, że zablokowała jej pracę, przez co organizm córki nie produkował przeciwciał i miała żółtaczkę.
 
Była leczona ponad 2 tygodnie w szpitalu. Dostawała dożylnie antybiotyk na bakterie w jelitach oraz także dożylnie immunoglobuliny (wtedy był to trudno dostępny i drogi specyfik). Na wypisie ze szpitala napisano, aby jej nie szczepić przez najbliższych kilka miesięcy.
 
Nie wiem, czy NOP zgłoszono, nie otrzymałam takiej informacji. Po wyjściu ze szpitala kontaktował się z nami Sanepid, ale byli zainteresowani wyłącznie tym, jak córka złapała bakterię Clostridium Difficile.
 
Córka była szczepiona wg kalendarza, ale z około półrocznym opóźnieniem, szczepionkami 5 w 1. Ospę przeszła bez problemów ani powikłań w wieku nieco ponad rok. Szczepionką MMR (19770) została zaszczepiona dopiero w wieku prawie 2 lat, po wizycie z poradni immunologicznej i po wykonaniu badań krwi: morfologia, IgA itp. Wszystko wg lekarzy i badań było OK, ale i po tej szczepionce córka miała problemy z odpornością, trafiła do szpitala z powodu bardzo powiększonego węzła chłonnego.
 
W przedszkolu córka była jedną z najzdrowszych dzieci. Raz, dwa razy w roku miała katar i koniec. Obecnie nadal ma dobrą odporność, ale od około dwóch lat ma obniżony poziom białych krwinek. Z tego powodu boimy się ją zaszczepić na MMR ponownie.
 
Szczepienie mojej córki na żółtaczkę po urodzeniu było bez sensu. Nie byłam wtedy nosicielką wirusa żółtaczki i z tego co mi wiadomo, nadal nie jestem. Szczepionka na żółtaczkę córce do niczego się nie przydała, a tylko poważnie zaszkodziła.
 
Pozdrawiam,
Joanna