Dawid – obecnie 15 m-cy.
Synek urodził się 3 tygodnie przed terminem. Poród trwał krótko, 2 godziny ze względu na skracającą się już od 3 m-cy szyjkę macicy. Dostał 10 pkt.
Po porodzie wylądowaliśmy z synkiem na korytarzu wraz z kilkoma innymi paniami ze względu na brak wolnych miejsc w salach.
Gdy położna przyszła po dziecko aby je zaszczepić odmówiłam, gdyż chciałam podać synkowi „lepszą” szczepionkę Engerix a nie tą dostępną w szpitalu.
Niestety ze względu na wcześniejszy poród nie miałam jeszcze recepty na tę szczepionkę. Jednak żaden lekarz w szpitalu nie chciał nam wystawić takiej recepty…
Gdy na drugi dzień przyszła do mnie pani ordynator oddziału noworodków z zapytaniem o szczepienia uległam jej namowom. Przecież przekonywała mnie że szczepiła tymi szczepionkami swoje wnuczki i nikomu nic się nie stało. Dopytałam się jeszcze o zdrowie synka czy wszystko w porządku. Opowiedziała, że nie ma żadnych przeciwwskazań. Nastraszyła mnie również że jak nie zaszczepię będę musiała jeździć z tym małym dzieckiem po sanepidach bo nikt mi go nie zaszczepi! Zgodziłam się tylko na szczepionkę WZW B. Dawidek został zaszczepiony dopiero pod koniec drugiej doby życia. Myślałam, że trzeciej doby dostaniemy wypis ze szpitala.
Po szczepieniu Dawid bardzo dużo płakał, trudno go było uspokoić.Od początku miał problemy ze ssaniem, ale po szczepionce nie chciał ssać już w ogóle.
Dodam również że miał żółtaczkę, ale poziom nie kwalifikujący się do naświetlania.
Trzeciego dnia wieczorem przyszła do mnie jednak pani doktor z informacją, że dziecko ma podwyższone crp i zabierają go na intensywną terapię, konieczne jest podanie antybiotyku…
Razem z moim synkiem na ten sam oddział trafiła jeszcze dwójka dzieci, które leżały ze mną na korytarzu…
Pobyt na intensywnej terapii był dla nas wstrząsający. Synek był pokuty, nie chciał zupełnie ssać piersi, dokarmiałam go odciągniętym pokarmem z butelki. Ciężko było uzyskać jakiekolwiek informacje o stanie zdrowia i badaniach. Wszystkie informacje udzielane były hurtowo a nie po badaniu. Podczas badań nie miałam prawa być razem z synkiem. To tak w skrócie.
Synek obecnie jest zdrowy. Był nerwowym niemowlęciem, teraz również jest bardzo wrażliwy i trudno było go uspokoić. Nigdy nie leżał czy nie siedział spokojnie w wózku, chyba że spał. Często napinał całe ciało, i sztywniał, jednak neurolog nie doszukał się nieprawidłowości…
Na drugie szczepienie zdecydowaliśmy się dopiero jak miał pół roku. Po szczepieniu na wzw b tym razem szczepionką Engerix Dawidek nie dał się wziąć na ręce, czy lulać do snu. Jego ciało było cały czas napięte, wyginał się do tyłu. Wszystko na szczęście minęło po kilku dniach.
Gdy sugerowałam jakiemukolwiek lekarzowi, że tak działają na niego szczepionki nie wierzyli mi. Określali go jako „wrażliwe” dziecko. Od tej pory już nie szczepię. W przychodni ciągle się o to dopytują, ale ja wciąż odmawiam.