Moja córka urodziła się 30.10.2015 r. we Wrocławiu w 35 tygodniu ciąży. Masa urodzeniowa 2040, 7 pkt w skali Apgar – umiarkowana, średniego stopnia zamartwica urodzeniowa.Zespół dziecka matki chorej na cukrzyce. Zaszczepiona dzień później przeciwko WZW B oraz sześć dni później przeciwko gruźlicy szczepionką BCG Lublin nr serii 00514.
21.12.2015 trafia do szpitala z rozpoznaniem w wypisie obturacyjnym zapaleniem oskrzeli oraz ostrym zakażeniem dróg oddechowych Hospitalizowana do 10.01.2016.
Podczas pobytu w szpitalu saturacja 94 – zastosowano tlenoterapię. Córka przyjmowała dożylnie najpierw Zinacef a po tygodniu zmieniono na Claforan, do tego Corhydron.W wykonanych badaniach laboratoryjnych stwierdzono hyperkaliemię, hyponatremię, granulocytarny rozmaz krwi. Przez 2 tygodnie podwyższony potas. Przez cały pobyt w szpitalu CRP w normie – maksymalne 0,68mg/l.
NOP nie zgłoszony ponieważ wtedy jeszcze nie posiadaliśmy takiej wiedzy na temat szczepień.
Dnia 8.08.2016 zaszczepiona pierwszą dawką PENTAXIM 5w1, seria: SM4047-1 w poradni chorób zakaźnych we Wrocławiu
10.08.2016 rozpoczyna się gorączka około 39 stopni dziecko apatyczne, senne,
11.08.2016 gorączka przekracza 40 stopni nie da rady jej obniżyć, po podaniu leków spada do 39.5,
12.08.2016 przed południem wizyta u pediatry w Lubinie. Zalecenia obniżanie temperatury. Rozpoznanie gorączka o nieznanej przyczynie.
13.08.2016 godz 1:00 temperatura 40.6 stopni – wizyta na dyżurze nocnym. O 1:30 temperatura w przychodni 38.5 zmierzona termometrem dotykowym. Na moje sugestie ze temperatura pol godziny temu byla 40.6 i prośbę o zmierzenie temperatury pod paszką, lekarka stwierdza, ze w przychodni nie maja termometru pod paszkę, w kartę wpisała temperaturę 38.5 o nieznanej przyczynie, ale dziecko po szczepieniu i zleciła badanie krwi z rozmazem. Po powrocie do domu godz 2:00 temperatura 40.5.
Rano wymioty oczywiście od czasu pojawienia się gorączki brak apetytu. Godz 11 już z wynikami wizyta na dyżurze w przychodni (sobota) – rozpoznanie: gorączka o nieznanej przyczynie. Brak poprawy, nie chce jeść i pic, wymioty, odwodnienie, skierowanie do szpitala.
O godz 16 przyjęta na oddział informacja dla każdego lekarzy mających kontakt z dzieckiem w szpitalu, ze po szczepieniu się wszystko zaczęło – 6 lekarzy głuchych na nasze słowa.
16.08.2016 gorączka ustępuje, pojawia się wysypka. Początkowo pominięta w wypisie szpitalnym. Dziecko płakało i nie spało ponad 20 godzin w dniu przyjęcia.
20.08.2016 wypisana do domu. Z wypisu dowiedzieliśmy się, ze dziecko miało zakażenie dróg oddechowych, ani słowa o szczepieniach. Lekarze wypierali się w oczy twierdząc, ze nie mówiliśmy ani słowa o tym, iż była szczepiona.
Po powrocie do domu zauważyliśmy guz w miejscu szczepienia 2 cm. Na drugi dzień wizyta u pediatry. Lekarka zawołała pielęgniarkę z punktu szczepień, która zmierzyła guza i żeby robić okłady, po tygodniu powinno zejść. Sugerowaliśmy zgłoszenie NOP. Pediatra powiedziała żeby zgłosić tam gdzie była zaszczepiona, po czym skontaktowała się telefonicznie z poradnią chorób zakaźnych we Wrocławiu, gdzie uzyskała informacje od lekarki, która kwalifikowała córkę do szczepienia. Powiedziała, że to nie jest NOP i żeby się umówić na wizytę w poradni wiec tak zrobiliśmy i umówiliśmy się na 19 września.
19 września na wizycie w PChZ we Wrocławiu pani doktor stwierdziła że w wypisie szpitalnym jest zakażenie dróg oddechowych, wiec to nie ma związku ze szczepieniem nie uwzględniając guza który wtedy już miał 1,5 cm. Powiedzieliśmy pani dr ze składamy skargę o niedopełnieniu obowiązków po czym stwierdziła żebyśmy przeszli do punktu szczepień tam zostanie wypełniony formularz zgłoszeniowy.
Podczas wizyty zachęcanie do dalszych szczepień używając takich słów jak: dziecko ma jeszcze trzy kończyny, w które można podać szczepienie, że prawa nóżka na razie będzie wyłączona ze szczepień dopóki guzek nie zejdzie oraz ze dziecko ma niski poziom antygenu Hbs i potrzeba dać jej jedną dawkę więcej przeciwko wzw b niz jest w kalendarzu szczepień a poziom ten wynosił 40.
Po dwóch tygodniach dzwoniłem do sanepidu wrocławskiego z zapytaniem co się dzieje w sprawie córki w związku ze zgłoszonym NOP na to pani odpowiedziała ze żadnego zgłoszenia z poradni nie było. Wiec zadzwoniłem do poradni z zapytaniem dlaczego formularz zgłoszenia NOP nie trafił do sanepidu. Pani z punktu szczepień zapewniała mnie, ze formularz trafił do sekretariatu szpitalnego i stamtąd powinien trafić do PPIS.
Odczekaliśmy tydzień po czym wykonałem telefon do PPIS – okazało się, ze zgłoszenie już jest przekazane.Pani z sanepidu poprosiła o przesłanie dokumentacji ze szpitala, wiec tak uczyniłem. Pod koniec października wykonałem kolejny telefon do PPIS – tam dowiedziałem się, ze sprawa została zakończona a NOP nieuznany (koincydencja), ponieważ dziecko miało infekcje dróg oddechowych i po konsultacji z panią dr z poradni chorób zakaźnych też nie stwierdziła, ze to miało jakikolwiek związek ze szczepieniem. Na moje pytanie co z odczynem miejscowym, który utrzymuje się do dzisiaj a ona ze to trafiło do sanepidu i tu się postępowanie kończy.
Wysłaliśmy pismo do sanepidu, że prosimy podać powód dlaczego NOP nie został uznany w odpowiedzi dostaliśmy, ze ostateczna decyzja czy to jest powikłanie podejmuje lekarz i oni nie mogą tej opinii zmienić. Co formularza to napisali, ze pismo do PPIS od lekarki zostało przesłane pod presją rodziców…